Feministka
Ogierom harda i wręcz niemiła,
Beztroskie życie na łące wiodła.
Chętnego jeźdźca zrzucała z siodła.
Wóz siana, węgla - to wszystko męczy.
Nie będę ja wcale chodzić w uprzęży.
Ja wyzwolona jestem kobita,
Zwykłych ogierów, traktuję z kopyta.
Jeśli kto stajnię chce ze mną dzielić,
Ten na noc róże, nie słomę mi ścieli.
I tak kwitnęła w pogardzie, w pysze,
Aż się na łące nadziała na dyszel.
Mimo, że zwykłym zwykle niechętna,
Temu nie czuła się już obojętna.
Sama ochoczo wskoczyła pod lejce,
Do dyszla się tuląc, prosiła o jeszcze.
I od dnia tego, przy wozie chodziła -
Taka to z Końskich była kobyła.
Zaś inne marzą, że przyjdzie pokusa
Skosztować dyszla krwi pełnej equusa.