Pokłon Rewolucji Kobiet
Czapką głęboko do ziemi.
Każdemu kłaniam się nisko
W słusznej pan-gender sprawie:
Przed cis oraz les , nawet klękam,
Ale przed homo - już prawie.
Oto nie czapką, w ukłonie,
Z pomponem różowym, szlafmycą,
Lecz czarnym beretem filcowym,
Z pręcikiem i błyskawicą.
A kolor beretu przy ziemi,
To kolor brunatno jest szary -
Jak u kamrata Feliksa
I komendanta Guevary.
Prochom się jeszcze nie kłaniam,
Gdyż czekam wciąż męczennika.
Rewolucja jak wąż się nie spieszy
Wolno swe dzieci połyka.
Choć karki do ziemi gniecione
Przez karła i miękiszona,
Wyleziem spod płetwy Kaczora
Jako wyleźliśmy z łona.
Zetrzemy w proch stare mosty,
Postawim czerwone świątynie,
By wieczną ,Przedwieczny, aborcję
Dał świętej Marcie i Klementynie.
Niech czyn wasz będzie tak prosty,
Jak fallus wzniesiony z honorem.
Niech lipiec będzie augustem,
Październik zaś termidorem.
W gardło szampana więc lejąc,
Spirytus w koktajl radziecki,
Kreśli te słowa wasz dziaders -
Nie broniewski, a postsowiecki.