Dwóch paprykarzy
Dwóch tak mocarnych tylko było,
Gęby ulicznej maniaków wiernych,
Handlarzy kitem charakternych.
Drążył każdego rana dobrych ludzi
Ambicji robak, idea struta, jak
Wtłoczyć ludziom do łbów gluta i
Zabić zręcznie w mózgi klin, by
Problem przed inne przedkładali,
Czy lepsza paprik red, czy green ?
Ten siwy, co się z ludem bratał
I posag dzierżył z papryk green, gdy
Postaw zielnych wyszedł z mód,
Upadku zielnych cierpiał splin.
Bo lud, choć śmiało w magazynach
Na palet warzyw skrzynki parł,
Nie wiedzieć, czemu nie zielone,
Lecz te czerwone chętnie żarł ?
Skrobnął po głowie, myślał długo,
W tunelu światła ujrzał biel,
Sto razy do zielonych modląc,
Pojął na koniec sens i cel.
Na tyczki drzewa sztandar wciągnął,
Na polach gdzie gościł papryk błysk,
Zebrał tłum wiernych familiantów,
Przystąpił śmiało i nadął pysk.
Nad głową sztandar rozpiął śmiało,
Aż część równiny pokrył cień i
Napis, co z wiatrem załopotał:
Let's Make Paprika Red Again !