Wysłannicy z nieba
Frank E. Peretti
patrzył król Azteków
Montezuma II
na dziwacznie odzianych
konkwistadorów.
Wyglądali,
jak przybywający z nieba
wysłannicy bóstw,
być może tych,
niezadowolonych
ze zbyt małej liczby
złożonych ofiar
w postaci śniadych
niemowląt.
Z pewnością
nie spodziewał się król Azteków,
że owi wysłannicy
przybyli tu w ramach
rozsądnej współpracy tiary
i hiszpańskiej korony,
również namordować
nieco kobiet, dzieci
i starców,
a także
przewieźć trochę złota
w miejsca bardziej godne
i uporządkowane,
pełne kolumn i ołtarzy
sławiących
jedyną prawdziwą
religię.
Wiadomo,
że pisanie historii
to ciągłe wymyślanie
właściwego uzasadnienia
dla morderstw
i gwałtów,
a w tym lepsi
okazali się jednak,
drogi Królu,
owi dziwni przybysze.