Mowa do przydrożnego kamienia
Zbigniew Herbert
czy filozof
próbował ciebie opisać,
i to na różne sposoby.
Z uczuciem
albo i na zimno,
samą tylko cyfrą
czy literą
wyrytą w zastygłym umyśle.
Nie jesteś tak atrakcyjny,
jak na przykład nastroszony albatros
w czas sztormu,
a twój statyczny byt,
nie skłania mnie ani do pieśni,
ani do poematu.
Stawiasz opór
właściwy przedmiotom martwym,
lecz to jednak za mało,
by ułożyć o tobie
historię.
Wprawdzie nie znikasz,
gdy ciebie dotknę,
ale nie wyobrażaj sobie,
że z tego powodu
wpadnę w zachwyt.
Leżysz
prawie przy każdej drodze,
więc i konieczność
twojego istnienia
jest co najmniej
wątpliwa.
Dziwię się naprawdę,
że mając tyle kamiennego spokoju,
można być stworzeniem
aż tak niedoskonałym.