Drzewo
pod ostatnim,
dymiącym drzewem,
trzymając się stopami
spalonej planety.
Świat się kończył,
a my nie wiedzieliśmy,
- co poszło nie tak?
Zostawiliśmy za sobą
przeterminowane królestwa
i tych spóźnionych,
zapatrzonych
w wymarłe religie.
Nigdy nie opuszczała nas
spokojna nadzieja,
a rozpacz uznaliśmy w końcu
za jednostkę chorobową.
Nie potrzebowaliśmy
głosów z zaświatów
by wiedzieć, że życie
lepsze jest od śmierci.
Byliśmy dumni
z zestawu słów
zebranego w bibliotekach,
a nasze budowle i maszyny
mówiły przecież
same za siebie.
Dopiero pod tym drzewem,
gdy przyjrzeliśmy się sobie
dokładniej,
dotarło do nas,
że to nie mogło się
dobrze skończyć…