Na starym cmentarzu
resztkami zieleni starając się ukryć kraczące demony skrzydlate.
Jak płaczki nad trumną dla grosza zarobku, gdy życia gonitwa ustanie.
Ku niebu z otchłani szlakami korzeni, umarłych zanoszą wołanie.
Bądź dziś miłosierny nam Panie.
Na starym cmentarzu rozbite nagrobki, porasta pstry mech i paprocie.
Okruchy pamięci wyrytej w granicie, ukrywa jesień w liści złocie.
Czekając z nadzieją na losu odmianę rachują kamienne oddechy
i marzą, by ktoś znów na pustej tablicy, wypisać chciał słowa pociechy.
Panie, odpuść dziś nasze grzechy.
Na starym cmentarzu dwa małe aniołki z białego piaskowca wyryte,
wciąż trwają na straży w zadumie nad grobem, zieloną patyną okryte.
Na matki żądanie, po córeczki zgonie sprawują swą misję z oddaniem.
Przez wieki wędrowcom wśród alej cmentarnych, oddają jej gorzkie szlochanie.
Proszę, weź do siebie ją Panie.
Na starym cmentarzu przy wielkiej mogile, co kości powstańców okrywa,
świtaniem po rosie, wiatr niesie wspomnienie, jak szabli ktoś z pochwy dobywa.
A krzyż pordzewiały na wietrze wciąż nuci, ponurą melodię nieznaną.
I szepce do ucha pochyłej akacji modlitwę, na prędce składaną.
Przyjm Panie, krew naszą przelaną.
Na starym cmentarzu, gdzie cisza przenika mgłą senną podszyte wieczory.
Krzykliwe się zdarza pokątne pijaństwo, czasami namiętne amory.
Nikt kwiatów nie stawia i znicze nie płoną z czerwoną, błyszczącą poświatą.
Jedynie sumienie jak mantrę powtarza, że pamięć dziś twoją krucjatą.
Modlitwa, za winy zapłatą.