Błazen
do tego daje spod siebie wentyl i płynie do nieba
Tym wentylem przepłynie swe życie w rzece absurdu
do tego jeszcze zasób swój bezwstydnie piętrzyć chcę na umór
Zasług znów zbiera multum w sposób bezczelny i na gwałt
przypisując je sobie - jednak nim doniósł bez ściemy ich nadmiar
komu trzeba - w ferworze z godnością się pożegna, by na wspak
się na nią powoływać, mając już chamstwo w synapsach
Za to rozdaje pod zastaw innym obciach z przypałem
by potem jak oprawca wysysać z nich co dnia życia pęd
Chyba dlatego jest on zawsze głośno, gdy cisza wokół
niego nadaje non stop, po to by dygnitarz odwlókł
poziom żenady w czasie melodyjnej ciszy znowu
i tak w koło - pozostawiając po sobie istny pomór
Ja to obserwuję, lecz działa mi na nerwy ten błazen
który rozdaje mimowolnie swój pakiet w zestawie
z rozgoryczeniem i frustracją w rękawie
bo nazajutrz już mu szwankuje pamięć w swej sprawie