Oddech na wieczność (z serca bohemy)
gdy ponad miesiąc skądinąd wciąż miałem z zebranych spuścizn
widok na mnie samego - i już wiem, że Ona jest pełnią mego życia
a gdy tak dopełnia całości od wewnątrz - po prostu chcę oddychać
Jej oddech jest i zawsze był mym oddechem na wieczność
nie umiem już żyć bez Niej, a gdy mam potrzebę zaczerpnąć
tlenu, którym jest dla mnie - wystarczy mi Jej bliskość przy mnie
bo bez Niej, jak i Jej beze mnie w Nas samych wszystko stygnie
Teraz żywot płynie, bym mógł we łzach szczęścia Jej oddać
ogrom Naszych wspólnych zwycięstw, zamiast się poddać
walczymy o Nas, by móc wreszcie przypieczętować
aż po grób Symbiozę, dzięki której chcemy z jestestw swych celebrować
A celebrujemy życie przy sobie, by wszystko inne było epizodem
bo gdy linia życia się skończy, my będziemy siebie tylko mieć przy sobie;
To wszystko utkwiło gdzieś w Nas z potrzeby życia wygodniej
by trzon Wnętrza Symbiozy - z serca bohemy - był Naszym Domem
