O kropli pod "harfą traw"
w promieniach słońca marzenia
i łza tylko jedna, niewielka,
z pochmurnego spojrzenia.
Wiatrem niesiona w dolinę opada,
na zieleń, co w przepaść jest równią pochyłą.
Brzeg życia ostry, jego krawędź zwodnicza,
a miękka ziemia - czułą mogiłą.
Ginie więc kropla czernią zmieniona,
ponad nią szmery i szepty trawy.
Głos źdźbeł harfiany echem się niesie,
to tylko istnienia przejawy.
Z ziemi wołanie, łąką wyrosłe,
tęczą w pajęczej sieci się mieni.
Co było - nie ma, lecz chce trwać wiecznie.
Tej prawdy nic już nie zmieni.