Bajka o kaczogrodzie
Zachód słońca mrok nastaje
Stary bajarz pali faję
Przy kominku opowiada
Historyjki w całość składa
Wokół niego tłum gawiedzi
On pod nosem coś tam cedzi
Raz z humorem... a raz z grozą
Trochę wierszem trochę prozą
Uszy wszyscy nadstawiają
Bo ciekawość w sobie mają
Chcą usłyszeć trochę wieści
Co tam w trawie znów szeleści
Ty też nadstaw swego ucha
I posłuchaj co tu bucha
Całą prawdę tutaj mamy
Sza cichutko zaczynamy (!)
Dawno temu w kaczogrodzie
‘Król’ królestwo miał na wodzie
Otoczony płotem z trzciny
Głośno krzyczał bez przyczyny
Wyszukiwał wrogów wielu
Wszyscy winni oprócz kleru
Inne kaczki wtórowały
Cóż... korzyści z tego miały
Z całym światem wojowali
Rozpierduchę popierali
Kradnąc wszystko co się dało
Wciąż wrzeszczeli mało mało
Z pazerności włos się jeży
Ale im się to należy
W pocie czoła wciąż pracują
Dookoła wszystkich szczują
Jeden z drugim ciągle bredzi
Wciąż się gubiąc w wypowiedzi
Bajki wszystkim opowiada
Chcąc im wmówić że to prawda
Tak się toczy błędne koło
I nie wszystkim jest wesoło
By nierobów móc utrzymać
Pracujących trza wyżymać
Ład swój nowy wprowadzali
Wszystkich w koło okradali
Tak się wszystko układało
Że się w końcu coś posrało
Żeby rządzić trzeba szmalu
Lecz nie fikcji a realu
Kasa pusta na dnie dziura
A z mądrości wyszła bzdura
Koniec rządów łby polecą
Więc się między sobą kłócą
By na wodzie się utrzymać
Jeszcze chwilę wszystkich dymać
‘Baśń się baje czas ucieka’
Naiwnością płynie rzeka
Naród przecież taki głupi
Co powiemy wszystko kupi (?)
Wciąż myśleli że tak będzie
Iż rozumu nie przybędzie (!?)...
Cóż... historii to końcówka
Trach... złamała się stalówka (!)
~ Pióro Amora ~
© XII.I.MMXXIII