Kominek i pogrzebacz
Nie piszę erotyków, bo nie potrafię; inspirację czerpię z codziennych obserwacji.
wejdź we mnie głębiej,
nie pozwól, by ogień mnie spalił.
Każda moja iskra drży,
każdy płomień jęczy z potrzeby,
żebyś go ujarzmił,
żebyś wbił się we mnie mocno,
przypinając moje żebra pasami gorącego żaru,
ciasnymi węzłami napięcia.
Twoje żelazo zamyka moje krawędzie,
rysuje we mnie ścieżki,
a każdy trzask jest odpowiedzią,
na którą czekałam od pierwszej iskry.
Nie wiesz, jak bardzo pragnę,
żebyś mi — tak brutalnie —
rzemieniem rozkoszy, który wgryza się w moje drewno,
przyłożył.
Spal mnie, jeśli musisz,
ale ujarzmij,
niech trzeszczę pod twoją siłą,
niech dym i ogień tańczą w rytmie twojej stali,
a ja tryskam z rozkoszy i strachu.
Nie duś.
Nie przygaszaj.
Pogrzeb mnie do końca,
kajdanami żaru,
bez skrupułów, bez granic —
bo drewno pęka nie wtedy, gdy płonie,
tylko wtedy, gdy jest samo.
