remisja
kiedy podnoszę siebie z podłogi
tej której drzazgi mam wbite w dłonie
dobre uczynki pragnąc odnowić
kaganki woli rozniecam w płomień
i mimo grzechów które w kieszeni
wciąż wypalają dziury od nowa
po raz tysięczny próbuję zmienić
to co w zanadrzu podstępny chowa
doktor od nauk ściśle nieścisłych
pan w okularach z czystej niewiary
że mogę jeszcze odmienić przyszłość
nim wzrok mój stanie się całkiem marny
i tak od nowa i od początku
i wciąż do końca bez próbnej jazdy
ciągle próbując nie zgubić wątku
trwam w owej misji zanim nie zasnę
.
nie ta pora nie w tym czasie
w którym los mi dni przeznaczył
abym mogła dobra stać się
nad wers górnolotnych znaczeń
nie ta pora . bo dziś walkę
toczą we mnie próżne żale
o zwycięstwo nad przetrwaniem
chodź ich nie prosiłam wcale
pod paznokcie jak brud wchodzą
i niesamowite treści
bez pardonu cicho tworząc
wciąż pytają mnie: a jeśli
wciąż nie jesteś w porze która
da ci zwykły spokój duszy
kiedy utytłana w bzdurach
jak szalona pióro kruszysz
to się porom mylą pory
a czas się zawiesza w czasie
żebyś mogła do oporu
maczać pióro w słów inkauście
.