Pustka
ponury zaduch cienie odziewa
mglistym całunem, choć w strzępach cały,
nikną w nim ciernie i zimne skały.
Splątanych korzeń, co trzyma razem
martwą skorupę, pod pniem, pod głazem;
szczeliny zieją mrokiem otchłani,
zwodnicze echo szeptem wciąż mami,
że pod powierzchnią, gdzieś na dnie pustki,
gleba jest żyzna i wody pluski.
Niech tylko deszcze oraz wiatr lekki
posieje kwiecie, wyrosną setki.
Martwa kraina się zazieleni,
jak rajski ogród tutaj na ziemi.
I wyrósł kwiatek, korzeniem sięgał
strumienia życia w otchłani spod skał.
Lecz spostrzeżony, że kwitnie, rośnie
wyrwany został, w miejscu, bezgłośnie.
Zdruzgotan strumień i już nie pluska,
tam kwiat spalony, otchłań i pustka.