Widmo
Szumi obraz w pamięci czasu wyryty
Gdzie drogi dwie, gdzie dwoje ludzi
W śnie wieczności nadzieją się łudzi
W skupieniu, w przeznaczenia wyroku
W tajemnicy mrok patrzy głębinę
Żar studzi, gdy jednego brakuje kroku
By zbudzić się, odnaleźć przyczynę
Usta, te usta jak piosenka co rosą się poi
A twarz jej mówiła: łza twa nie przystoi
Porzuć mnie, smutek twój jak cień wierny
We mgle splątany, w wyroku niezmiennym
A ty jak szalony biegniesz za mną i krokiem
Co śpiewa w żałobie pieśń natchnienia
Wiążesz mój obraz z miłością, ze zmrokiem
I dziwisz się, że to nie źródło spełnienia
Usiądź nad książką, nad szklanka zapij smutki
W łzach wyspowiadaj, nie żałuj wódki
I pisz, niech szatan pędzi rymem w śmiechu
W rozkochania uczuć skryj się grzechu
Niech twoje wiersze tak szkaradne
Kwiatem barwy malowniczo się odbiją
Co rymy jak światło skrywają układne
W zachwycie, i w trwodze zażyją
Ja już nie wierzę w ciebie, w twoje cierpienie
Nie wierzę w nic, a tym bardziej w natchnienie
I w cuda już nie wierzę, w skrzydlate anioły
W róże twoje, w twojej krwi kolor czerwony
I w twój oddech więdnący nie wierzę
W upojenie, w gwiazdy twoje, w ciebie
Swoich rumieńców tobie nie powierzę
Wolę cień swój, los swój – wolę siebie