W stylu Słowackiego
Warszawo jasna twe wspaniałe gmachy
Błyszczą w promieniach wschodzącego słońca
Na twych ulicach cudne róż zapachy
A w moim sercu marzenia bez końca
Pnie się do nieba Daszyńskiego rondo
Wieżami w słońce wystrzelone modro
Już prawie jestem człowiek obłąkany
Z niemiłowania umrę tak jak z głodu
Czyżem przeklęty czy też zapomniany
Bez serca dzisiaj żałosny za młodu
Idę wśród ludzi jak przez las jesienny
Po świecie błądzę jak ktoś bezimienny
„Tam ją ujrzałem i wnet rozkochany
Że z tęczy wyszła i z potoku piany”
Dziewczyna piękna jak brylant lustrzany
Myślę wciąż o niej sercem zakochany
Jej oczy modre jak bławatki w zbożu
Jej dusza mieści wszystkie barwy wrzosu
Mniszki, rusałki, nimfy, miłośnice
Boskie stworzenia, królewne Olimpu
Za wami biegną mych oczu żrenice
Piękne anioły w jasnym kręgu nimbu
Choć śmiech masz dla mnie dziewczyno sprzed laty
Pod twoje stopy rzucam białe kwiaty
Ściągam od wieszcza marny wierszokleta
Rozum już nie ten i głowa już nie ta