Bez makijażu /Sonet ~ № 247
Weszła do knajpy gdzieś tak po północy
Kilku mięśniaków podniosło tępy wzrok
Barman badawczo spogląda w jej oczy
Ona niepewnie za krokiem stawia krok
Półmrok na sali za oknem nocy chłód
Jej włos rozwiany cień szminki na ustach
Płaszcz lekko zmięty...krok w tył to znowu w przód
Wciąż coś ją ciągnie choć w oczach błyszczy strach
Bełkot prostacki niczym batem tnie pub
Chamów plejada poziom prezentuje
Chodź bliżej lalka apetyczny masz zad
Mów głośniej zdziro usłyszeć próbuję
Nie każda dziwką którą los pchnął do dna
Więc zamilcz chamie... a imię me g ł o d n a
~ Pióro Amora ~
© V.V.MMXXIV
Bezdomność przykre obrazy maluje.