*** (Łagodny uśmiech...)
nie schodził ci z ust
przez cały czas
herbacianego staropanieństwa
i nic się nie zmieniło,
gdy pewnego dnia
ktoś nazwał cię nowocześnie
singielką.
Byłaś
tak niedokończona,
jakbyś przeczekała wszystkich Godotów
i przynajmniej jeden koniec świata,
bodajże ten
mieniący się kolorami
rozbitego na imieninach pucharka
lodów truskawkowych.
Każdy,
komu przyszło z tobą rozmawiać,
miał wrażenie,
że chcesz coś powiedzieć,
ale na ucho,
w tajnej części ogrodu,
najlepiej po wschodzie księżyca,
szeptem.
Życia
nie czekają na nas,
jak torebki na sklepowych półkach,
a zanim zdążymy się obejrzeć,
dochodzimy do końca ścieżki
zasypanej opadłymi
liśćmi.