spławieni na amen
krzesło sąsiada
a on nie zdzierżył
żeglarza w kuchni
porwało auto
naszego piekarza
bułki rozmiękły
nasycą się kruki
już jest obok łódka
i młodzian z wiosłem
szarpnął za drzwi
wypadły rowery
nadal czekamy
na większą łajbę
klatka z chomikiem
wisi pod pachą
bura rzeka
nie negocjuje
ciągnie za sobą
z zakładu trumny
za mało worków
poszło za bloki
właśnie mijają się
dwa uliczne znaki
jakiej zapłaty
boskość oczekuje
czyżby życia niewinnych
tych których miłuje
za chwilę zmierzch
błyskają światła
motorówka terkocze
moja żona zgasła