Prawie oświecenie...
gdy ranek dopiero się czaił,
lecz sny już zużyte wróciły do siebie.
Przez jedną chwilę jakbym
stał się całym wszechświatem
(trudno to dokładnie opisać).
Wolny byłem od zwałów wspomnień
i planów na przyszłość. Usłyszałem
skrzypienie podłogi dotkniętej przez stopę,
na co mój czujny umysł odpowiedział
doskonałym milczeniem.
Za oknem niewielka smuga światła
i cichy stukot dalekiego pociągu
nie wzywały donikąd i nie zamierzały
przekazać żadnej wiadomości.
Jakbym dotykał ciszy
wypełniającej przestrzeń
bez przedmiotów i istot, gdy dzień
drżał z niecierpliwości, próbując
się zacząć.