Do Aleksandra Wata
z pobożnym wrzaskiem
wyrzucił cię z konfesjonału,
wiedziałeś, że Bóg
nie może istnieć,
przynajmniej dla Żydów.
Pisałeś językiem
mitów, wierzeń i sag,
żeby chociaż trochę
okryć swoją nagość
wystawioną haniebnie
na pokaz Kosmosu.
Bogowie z kamienia
byli bardziej przyjaźni,
a piękne ich ciała
napawały nadzieją,
że i wiersze o nich
zachowają urodę.
Kiedy w noc pustą
od bogów i osób
sięgam po twe wiersze
jakby ryte w skale,
czuję twoją obecność
trwalszą od marmuru.