„Na progu”
Może otworzą jak ładnie poproszę?
A nuż mnie wpuszczą i cuda zobaczę?
Zignorują że brud na butach wnoszę?
Czekałem w kolejce już tyle czasu
Zdążając powoli krok za krokiem.
Nie trzeba mi było żadnego kompasu
Nie próbowałem wyprzedzać bokiem.
I teraz już jestem, gotowy czekam
Czarny odźwierny wita mnie w progu
Grzecznie się kłaniam i nie narzekam
I skrywam blizny po patologu
Lecz każą czekać, wciąż nie puszczają
Że niby papiery są nie w porządku
Nie dyskutuje – Oni się znają
Choć żal głęboki czuję w żołądku
Czy tylko chwilowe to opóźnienie
Czy może miejsce jest niewłaściwe
Wyczuwa lekarka to serca drgnienie
Które mnie budzi nielitościwe