Od NREM do REM
północą, kiedy księżyc zaczyna
wędrówkę po niebie.
Rozsiądź się wygodnie jak
w bujanym fotelu w NREM-E.
Wycisz serce moje, uspokój oczy,
rozwijaj z wrzeciona snu marzenia,
chwyć mnie za rękę wejdziemy
razem w REM.
Poprowadzę ciebie na plac
Dżamaa al-Fna, nie otwieraj oczu,
kłęby dymu wdzierają się pod powieki,
wiodę ciebie szpalerem straganów.
Bulgoczą zawieszone nad ogniem
okopcone kociołki, warzą się
w nich baranie głowy i podroby.
W uszy wciskają się dźwięki
bębenków, dzwonków, piszczałek.
Zbiegowisko wokół bajarza,
magika ceremonii czarowania,
szeroko rozwarte oczy, zaklętych opowieścią.
Z koszyka wyślizguje się wąż
w kolorze błota, wyobraźna
rozpala pierwotny lęk.
Chce mi się pić, tam wyciskają
sok ze świeżych pomarańczy,
gdzie jesteś...
To już koniec REM,
dopiero druga nad ranem,
napiję się mleka, jeszcze zasnę,
nie zostawiaj mnie!