Miejski dzień
a dzień bladym świtem wsiadł
do pustawego tramwaju
i sennie się telepie.
Zabawa zaczęła się dopiero
ze słońcem. Widzi jak od
wschodu róż i oranż barwi
niebo a złoty blask odbija się
w szybie, drażniąc spojrzenia.
Teraz dzień ściga się z czasem,
musi ze wszystkim zdążyć,
tyle jeszcze do zrobienia,
a on już zmęczony, ciężko
przysiadł i przeczytał zza
okiennej szyby "miłość jest
osobliwością przejściową"!
Napisała Zula.
Jedzie tramwajem i ujrzał jak
od zachodu, słońce barwną
kulą znika. Trudno mu pojąć,
gdzie się podział dany mu czas.
Zrozumiał, że już mija, wszedł
do zmierzchowego przedsionka
i słyszy jak kare konie wykrzesują
gwiezdne iskry.
Jutro do czegoś wsiądzie...,
albo pójdzie pieszo!