Na diabelskim młynie w wesołym miasteczku
ponad tłum, gwar rozochoconej
gawiedzi,
kręcących się karuzeli z kłusem
fałszywych koników,
gondolami zaprzężonymi w delfiny,
kramami oświetlonymi kolorowymi
lampkami,
z lizakami, słodkimi karmelkami,
cukrową watą,
budkami z piwem, grzaną kiełbasą.
Popatrz jesteśmy już ponad tłumem
jeszcze wyżej i wyżej już widzę
dachy domów, mleczny poblask
światła latarni nad głowami
przechodniów, tam w dole
kolorowa plama, to nasze wesołe
miasteczko z jego zgiełkliwością
a my już trochę bliżej gwiazd
i księżyc jakby większy.
Apogeum! Niemożliwe, tak szybko
krótko nam było miło, już tylko zjazd
nie jest przyjemny, kręci mi się w głowie dlaczego, to koło przyśpieszyło?
coś nie tak, wznoszenie trwało dłużej, spadamy tak prędko, twarda ziemia
i znowu ten tłum, kręcące się karuzele...
Wznieśmy się jeszcze raz ponad
przyziemność!