Czarny Archanioł
Tutaj powoli mój umysł rozprasza Pustki cienie
Lecz dalej widma przeszłości sprawiają że smutnieję
I nadal czasami zdarza mi się czuć przygnębienie
Rozbijając młotem kruche, mdło się tlące nadzieje.
Na łóżku, gdzie leżą chorzy, siedzi Czarny Archanioł
Cichy, ponury, milczący, niewidzialny dla wielu
Przygląda się obojętnie wszystkim moim działaniom
Które przez słowa z przeszłości nie odnajdują celu
I które ponurej ciszy z jego woli nie złamią.
Tak obojętny, jak wszechświat patrzący na człowieka
Przechadza się czasem tylko w kłębach szarego dymu
Na jego kamiennej twarzy nie drgnie nawet powieka
Gdy patrzy na wątły szereg nic nie znaczących czynów
I jak czas wolno płynący, niepostrzeżenie ucieka.
Zaburza swą obecnością czas, harmonię i przestrzeń
Burzy mój wewnętrzny spokój, którego potrzebuję
Wskrzesza demony przeszłości, nieposkromione jeszcze,
Które na srebrnym łańcuchu ducha trzymać próbuję
I dłonie na mojej szyi zaciskają jak kleszcze
Tam gdzie się zjawia jest szarość pomimo żółtych liści
Tak bezcielesny w swym ciele, jakby go tam nie było
Nieistniejący, choć nieraz wyraźnie mi się przyśnił
Nic niemówiący, jak gdyby zdechło wszystko co żyło
Czarny, matowy, goryczą spokój wewnętrzny przyćmił.