Jestem
Gdzie nie stanę, usta moje wygłaszają wszędzie
marność wszystkiego, co wcześniej już na świecie było
i beznadzieję wszystkiego, co w przyszłości będzie.
Jestem wyznawcą chaosu, niewolnikiem śmiechu,
błaznem na królewskiej uczcie Bardzo Smutnej Pani,
na której bawią się ćpuni, wariaci, pijacy
i tańczą w kółeczku taniec wraz z samobójcami.
Jestem aniołem pogardy, sługą nienawiści,
uosobieniem wszystkiego złego i słabego,
więc świadom swoich słabości, pogardzam wszystkimi
i czuję ślepą nienawiść do siebie samego.
Jestem pomnikiem brzydoty, świątynią odrazy,
kielichem pełnym po brzegi braku wszelkiej wiary
więc w odrażającej, brzydkiej poplamionej szacie
ja, kapłan samego siebie, składam wciąż ofiary.
Jestem cieniem nihilizmu i prorokiem pustki,
degeneratem bez celu i żadnych ambicji.
Jestem szary, niewidoczny, jestem jednym z wielu.
Jestem roześmianym bytem, bez swej definicji.