Gdy jawa miesza się ze snem
Zamykasz oczy i pojawia się droga,
która prowadzi tam, skąd ów sen nadchodzi.
Lecz drogi tej każda w tobie jest odnoga.
Głowa spokojnieje, umysł już się schłodził.
Teraz słychać kroki z końca korytarza...
Nagłe myśli lśnienie: jaki czas już zleciał?
Lecz gdy się zagłębiasz, sen się w tobie zdarza.
Wybudzasz się nagle, na zegarze trzecia(!)
Zamykasz powieki, wracasz do ciemności.
Wchodzą realia snu przez otwarte usta.
Morfeusz obejmie nagle bez litości,
teraz twoja głowa jest jak kartka pusta.
Śnisz nawet świadomie, jak masz czasem farta,
wtedy rzeczywistość nie całkiem przyśniona.
Wciągasz się w fabułę, a tu bije czwarta.
Wnet piąta i szósta godzina zgubiona.
Coś podpływa rzeką, choć takie niechciane,
jakby wyłaniał się dzień oku z ukrycia,
w nim kartka z napisem: witam cię /poranek/.
Dalsze przygody brzask odwołał z przeżycia.
Witold Tylkowski