Dziwne dzieje
Rozmyślam niekiedy, jak historia nas oceni
Czy pamięć o nas przetrwa, choćby w opowieściach
Czy szarańczę ludzką w końcu coś wypleni
Natura delikatnie nam sygnalizuje, iż nam najmu raz kolejny nie przedłuży
Kaucję też zatrzyma – nic co mamy wyrządzonych krzywd i tak nie spłaci
Sąsiedzi się skarżą; że głośno, że tłoczno, że wodę kradniemy, smrodem dusimy
Wypłoszyć próbuje lokatorów, bo miast opuścić, to się mnożą jak robaki
To podkręci ogrzewanie
To znów rura pęknie i podtopi
Potem chwilę susza w kranie
To choróbsko rozprzestrzeni
Ale czy to kogo zrazi?
Osoba godna pije do dna
Za wsze czasy się wybawi
Lokal ostatnia opuszcza
Z hukiem wychodzi
I puszcza z dymem