Spotkał rak ślimaka...
Wstydliwy był bowiem wielce
bo nie wiedział gdzie są Kielce.
A było to tak…
Ślimak podążał do kuzyna na urodziny
pomylił drogę, nie miał tęgiej miny.
Zamiast skręcić koło wierzby, przy stawie,
ścieżką ślimaczył się w trawie.
Zobaczył pana raka jak wyległ na kamień
i bez zastanowienia zadał mu pytanie:
Panie raku przepraszam, którędy na Kielce?
Pan rak popatrzył i zdumiał się wielce.
Na Kielce - Pan pyta, miły Panie Ślimaku.
No cóż, że tak powiem, gdzieś koło tartaku.
Słyszałem jak sowa mówiła do kawki,
kiedy omawiały swoje ptasie sprawki,
że chrabąszcz w odwiedzinach
u swej ciotki bywał, chyba w Kielcach właśnie…
i w kałuży pływał.
Kijanka go uczyła jak się pływa żabką
ale bez sukcesu - na dno poszedł z czapką.
Dobrze, że go mucha za daszek chwyciła,
z kałuży wyciągnęła i z błota umyła.
Pośmiali się razem z tej lekcji pływania.
Pożegnali szybciutko i bez ociągania.
Chrabąszcz już pod wieczór dotarł do swej ciotki
i zaraz od progu zaczęły się plotki.
Co u kuzyna Zenka słychać w tym miesiącu,
czemu kuzyn Wojtek zawsze jest na końcu,
jakiż kolor wąsów modny w tym sezonie
skąd wziął się rzep na psa Burka ogonie,
czy są jakieś sposoby na pozbycie się rzepa,
czy kuzynka Aniela to ta albo nie ta.
Czy to z nią na weselu chrabąszcz tańczył walca?
Dlaczego ciotce pół wieczoru stryj deptał po palcach?
Plotkowali bez końca, do samej kolacji,
zjedli ją nad jeziorem, na liściu akacji.
Długo by opowiadać i wyliczać dania,
lepiej zatem opisać moment pożegnania.
Chrabąszcz cioteczkę wyściskał, zaprosił do Chęcin,
ukłonił cztery razy, na pięcie odkręcił.
Pomachał na odchodne i cichutko chlipnął…
i już go nie było - za zakrętem zniknął.
Ślimak stał przez chwilę w głębokiej zadumie
Znów raka zapytał czy drogę wskazać umie…
Rzecz jasna na Kielce bo planów nie zmienił.
Rak głową pokręcił i się zarumienił.
Choć z raka był raczej pomocnik nietęgi
Rozstali się w zgodzie przy dobrej pogodzie.
Pisują do siebie od czasu do czasu,
Spotykają nad jeziorem nieopodal lasu.