Przemów znów
milczącej obelgi więcej.
Nie pozwolę Ci na to.
Domysły rosną niczym chwasty
w przydomowym ogródku,
a ja zdarłam ręce do krwi,
wyrywając z Twojego gardła
jedynie pomruki niezadowolenia.
A więc wojna?!
Granaty ciszy,
którymi miotasz na ślepo,
ranią nas oboje.
Odłamki wbijają się w ciało
i bolą przy każdym ruchu.
Szarpanych słów kikuty
sterczą z kolacyjnych talerzy,
posypane okruchami pozorów.
Smakujemy nasze
niewymarzone życie,
grzęznąc po kolana
w błocie byle jakich historii.
Czas się zatrzymać,
poszukać drogi powrotnej,
słów i bliskości,
zanim inni, życzliwi,
wtoczą młyński kamień
pseudo pojednania,
zmuszając nas do niechcianych wyborów.
