papillon
księżyc ziewa za firanką
ażurowych gwiazd na niebie
którym nie pozwala zasnąć
aż do rana gdy znak czasu
na zegarze gra kurantem
jak papillon atłasowy
na powieki siada raptem
z między rzęs wysysa nektar
snów co otulały głowę
nocą gdy kosmiczny spektakl
w pióro wpływał srebrnym słowem
barwiąc skrzydła po francusku
pyłem z kurantowej ciszy
która tuż nad brzegiem łóżka
kolorami się kołysze
a ja na wskazówkach mroku
kokon zwijam z drogi mlecznej
by się świtem oblec w spokój
w końcu poczuć się bezpiecznie
jak papillon atłasowy
po francusku barwić skrzydła
i z zegarem lecieć w zmowie
linią czasu w stronę piękna
- błękitne magnolie -
czym jest szczęście? spytałam dziś siebie
jakbym nigdy szczęśliwą nie była
lecz doprawdy ja sama już nie wiem
kiedy jestem a kiedy już byłam
po co pytać gdy można próbować
raz ostatni a jakby raz pierwszy
ciągle wsiewać w rytm serca te słowa
które płyną w tysiącach mych wierszy
czym jest szczęście? nie pytaj lecz próbuj
wziąć w ramiona co los ci przekaże
może głową nie przebijesz muru
lecz z pewnością dopłyniesz do marzeń
wysp szczęśliwych gdzie proza nie rośnie
tak jak kwiaty magnolii błękitnej
których zapach roztacza radosne
sny o szczęściu w nieszczęściu przed świtem
.
w tym matrixie w którym mieszkam
czas zapętlił się w 'dzień świra'
w którym czerń i cała reszta
moja jest i jest niczyja
dzień wczorajszy w jutro patrzy
jak ten świstak co grał w filmie
w niekończącej się rozpaczy
gubi mnie i wciąż jest przy mnie
informatyk patrzy z góry
i z wirusów mity tworzy
a ja biegnę po raz wtóry
po następny przydział boży
w tym matrixie w którym co dzień
pierwszy oddech mnie zadziwia
a ostatni magię tworzy
czuję się na wskroś prawdziwa
.