Muzyka Krzysztofa Komedy
unosi się nad taflą jeziora,
gdy mgła zwija się
w kształty z piankowego
horroru.
Twoja śmierć
tak głupia, że nie dałoby się
zagrać jej na żadnym instrumencie,
męczy mnie,
jak powracający motyw
z Astigmatic.
Gdy usłyszysz
czystą melodię, która rodzi się
z brudnych dźwięków,
będziesz cenił ją bardziej
niż rzadkiego motyla,
wypatrzonego
w dolinie.
Zazdrościłem
malarzom i muzykom,
że potrafią stwarzać
nowe byty,
zamiast je tylko
opisywać.