Szuflada
które sam sobie niegdyś narzucił,
zajrzał poeta do swej szuflady,
po czym osłupiał i się zasmucił.
A że dziś więcej nie miał w swym planie,
zaczął więc czytać kartka po kartce.
Zmieszany przy tym był niesłychanie,
jak dajmy na to po drugiej ćwiartce.
Przy trzecim wierszu co bez tytułu
był uwieczniony ręką estety
spytał, sens łowiąc w kałuży mułu,
co też myślałem pisząc te bzdety?
Czy to o wojnie, czy o miłości,
pasuje nawet mi do tęsknoty?
Po każdym słowie moc możliwości,
żeby do sedna dotrzeć istoty.
Tu się opieram na gwiezdnym pyle.
Zawsze tak piszę kiedy mam w czubie.
A tu suszone gryzę daktyle,
choć ja daktyli w sumie nie lubię.
A tutaj koty dwa na księżycu?
To chyba mleka mi się zachciało,
gdy pomyślałem o Cześki cycu
i wtedy mleko już się rozlało.
Ale opierać się o brzeg marzeń?
Lub w siatkę łapać zwiewne oddechy?
Na jeden wieczór zbyt wiele wrażeń,
to kara za mej młodości grzechy.
Co ja myślałem? A gdy zapyta
o to czytelnik gdzieś na spotkaniu?
A jak to jeszcze będzie kobita,
i krzyknie, kłamiesz perfidny draniu?
Muszę dokleić więc wyjaśnienie
pod każdym wierszem czcionką niedużą.
Tom pisał kiedym miał zatwardzenie,
a to gdy siadłem na kolec z różą.
Już się nie trzeba drapać po głowie
dumając, co też mnie tak pogięło?
Przy tym czytelnik każdy się dowie,
cóż autor myślał pisząc swe dzieło.
