Święto faceta
Dzień Kobiet minął dość uroczyście. Były słodycze, kwiatki, życzenia.
Wierszyk skrobnąłem też przy okazji, żeby podkreślić nimb wydarzenia.
Przez cały dzionek byłem słodziutki, nawet życzyłem „Sto Lat” teściowej.
Obiad zrobiłem z trzech dań, z surówką, potem nalewki wlałem śliwkowej,
by z żoną wypić za zdrowie kobiet, niechaj świat zdobią swoją urodą.
Za to by z górki biegło im życie i było jedną wielką przygodą.
Ostro starałem się do północy pełen radości niczym skowronek,
gdyż jedna myśl mi sił dodawała, że za dwa dni jest facetów dzionek.
Ale miał będę wtedy wyginę, nikt nie popatrzy się na mnie krzywo.
Żadnych wysiłków, żadnych problemów. Na obiad golonka, oraz piwo.
Zewsząd życzenia, oraz słodycze i atmosfera rzekłbym zmysłowa.
Meczyk obejrzę w telewizorku, żonę nie będzie bolała głowa.
Przez dobę żyłem jedząc niewiele, jak nakręcone dziwne narzędzie,
myśląc jaki świat będzie cudowny, kiedy już dziesiąty marca będzie.
Gdy w końcu przyszedł rankiem zaspany zmienił niewiele, rzekłbym wręcz zero.
Myślę, po pracy, dla niepoznaki, pewnie się zacznie jubel dopiero.
Obiad zjedzony, patrzę w Internet, na poczcie życzeń deficyt stały.
Śmiecie wyniosłem w końcu radosny, jakby mnie wszystkie zęby bolały.
Sąsiad stroskany o mój humorek spytał, co ciąży mi na wątrobie.
Coś tam bąknąłem, on się roześmiał. Ja też tak miałem wyobraź sobie.
Daj spokój chłopie, święto mężczyzny? Toć feministki je wymyśliły,
dla których facet jest jak narzędzie, albo bariera co wiąże siły.
Pragną zohydzić ósmego marca i gdzieś w lamusie sprytnie go schować,
oraz by matkom naszym i żonom, nie było za co szczerze dziękować.
Świętuj Dzień Kobiet, całuj po rękach, kwiaty jak dywan ściel im pod nogi,
a swoje święto i tak obchodzisz, prawie codziennie sąsiedzie drogi.
Wolny od zgryzot wbiegłem do domu, gubiąc za sobą śmiesznych trosk blizny,
by jak partyzant, gdy nikt nie widzi fetować ciągłe „święto mężczyzny”.