Paranoja
argumentów trzeźwych z uporem nie słucha.
Trwa niczym Don Kichot w zardzewiałej zbroi,
choć rozsadek szepce przygany do ucha.
Ten kto rozmiłował się w swej nienawiści,
nazwie ją gościńcem wiodącym do celu.
Marząc, że utopia mu kiedyś się ziści
przynosząc spełnienie i złoto w portfelu.
Ten kto widzi winy jedynie za płotem,
a sukces pro bono zawiścią go zżera,
usta wypełniając fałszywym bełkotem,
żyje w ślepym tańcu i ślepym umiera.