Nad brzegiem ruczaju panna jak słowik (Dramat romantyczny)
i ruczaj szmerał swe powiastki.
Tam ona wciąż słowiczy głos
i on, w niej tylko, zasłuchany.
I tak ten dramat romantyczny
co noc niczym kwiecie lotosu.
On, by słuchać cudnego głosu jej
co noc znajdował nowy sposób.
Lecz raz się stała straszna rzecz,
bo on w niej mocno zasłuchany.
I wpadł w ów strumień, utopił się.
A na nią padł strach blady.
I już nie śpiewa słowiczy głos,
I gaj słowiczym trelem nie pięknieje.
Choć on powraca tam co noc,
nie słyszy jej i dusza mu marnieje.
Lecz dramat ten zakończy się
złączeniem tych kochanków.
Bo także jej los słodkie dni
przeliczył co do poranku.
Więc także po nią czarny anioł
przyszedł, by poprowadzić w knieje.
Dokładnie tam, gdzie właśnie on
i nowy świt im właśnie dnieje.