W drodze na Koziatyń -część trzecia
To gnał konno tu jeździec poznano ułana
Po wyglądzie, po szabli zwisającej z boku
Po krzykach i twarzy, wzroście z doskoku
<Bolszewika złapano,- darł się przeraźliwie
We wsi, ciała odkryto -leją go na kije.
Hańba! Okaleczone! Zbrodnia niesłychana!
Mord na dziewczętach Gdzie? Na stogu siana!
Krzyczą chłopi i matki- Powiesić kacapa!
Swołocz jedna, to ścierwo- nie ma na nich bata.
Mówią, że ciała inne , widzieli w kapliczce,
Leżały zgwałcone, wieśniacze- to przykre.
Kapitanie radź prędko, co czynić nam teraz,
Na rozkaz czekamy - osąd oficera>.
<Od razu tak wieszać hmm, bez no przesłuchania>
Kapitan Władek rzekł- <Pomęczmy Iwana
Podręczmy, aż mi wyłga, prawdę to wszelaką
A jak nie to gnać końmi, wiązać z kulbaką.
I ciągnąć go po piachach, po rowach tak długo,
Aż śpiewać nam będzie, Orfeusza cudo
I wydobędę, co trzeba, jęki, słowa ważne.
Czy on jest zbrodniarz ? Niewinny -nie trzasnę?
Zbrodnia stała się wiadoma, krew płynie czerwona,
Za tym stoi kara sroga – bolszewika nie szkoda.
Ksiądz Zygmunt słysząc słowa -rzekł <Pomiarkować się!
Jak wszyscy dzieci Boże- Przesłuchać go, może?
Wyśpiewa, co wie wszystko albo jest świadkiem.
Złapaliście jednego, który był przypadkiem
I ważne dla Was treści przepadną z kretesem,
Kapitanie decyduj- bo będzie to grzechem.
<Weźcie go jak ksiądz radzi, do sztabu czym prędzej,
Chłopów odgonić trzeba, żywy warty więcej
Dowody jakie macie ? Znacie stopień jego
Ten czerwonoarmiejec nie był sam, kolego.
Pojadę zobaczę tam, jedźcie ze mną w tyle
Nim zapadnie dzisiaj zmrok, ruszajmy za chwilę.>
A szukajcie mi kwatery, samowar zdobądźcie
I pisarza kompanii, niech szuka wiadomcie.>
Kapitan ruszał do wsi, kiwnął ku nim głową
I butelkę wódki wyjął – no alembikową.
Miał ją przy sobie jedną- w zanadrzu ją trzymał
Wypił ile mógł łyków, Rzekł - <Końska grzywa,
Jest spleciona ,mokra jak warkocz cięciwa,
Jak wrócimy kwatera, insektów przybywa.>
Wiersz Miesiąca
Zaloguj się, aby móc zagłosować na Wiersz Miesiąca.