O słowach, które zrodziły ciszę
Milczą uparcie do siebie,
a w tym milczeniu nie ma już nic,
co mogłoby przypominać
pierwsze ciche dni;
skończyły się łzy w morzu
i włosy do rwania,
nawet droga ze skraju szaleństwa
okazała się nad wyraz spokojna.
Nadzieja jeszcze długo
wychylała wzrok zza rogu,
szukając dla nich przychylności,
ale zabrakło im wiary w niemożliwe:
więc odeszła, a oni
wciąż milczą do siebie uparcie,
i zdaje się, że to proces nieodwracalny,
jak dobór tamtych nieodpowiednich słów,
który ostatecznie zrodził
beznamiętność i wieczną ciszę.