Albert Pierrepoint
Wychodzę z powagą z celi razem ze skazanym.
Po kilku sekundach ręką odsuwam zapadnię
i kolejny wyrok śmierci został wykonany.
Cóż, jestem perfekcjonistą w swym szlachetnym fachu.
Każdemu wyliczam długość liny co do cala.
Przez zbyt krótką linę człowiek męczy się przed śmiercią.
Przez zbyt długą - głowa może odlecieć od ciała.
Jako dziecko już wiedziałem, że mój przyszły zawód
będzie się opierać w głównej mierze na wieszaniu.
W mej rodzinie to tradycja. Napisałem nawet
kiedyś o tym bardzo barwnie w domowym zadaniu.
Wieszałem zwykłych morderców, zdrajców i zbrodniarzy.
Starych, młodych, zdrowych, chorych, mężczyzn i kobiety.
Każdy wyrok wykonałem najlepiej jak umiem,
ale nie z każdym się mogłem pogodzić, niestety.
Nie zapiłem swych rozterek nigdy alkoholem.
Wuj skierował kiedyś do mnie proste, mądre słowa:
"Jeżeli nie jesteś w stanie być katem bez whisky,
to już lepiej, żebyś tego nie kontynuował".
Zrobiłem co mogłem, by śmierć była bezbolesna.
Choć mam przed sobą mordercę - to nadal człowieka.
Ma praca jest powołaniem i służbą bliźniemu -
bliźniemu, który na karę za swe czyny czeka.