Samotność
na pokładzie okrętu, który właśnie tonie.
Wiesz o śmierci wszystkich, o kapitana zgonie,
że przez nikogo nie będziesz uratowany.
Strach wbija ci się w mózg i ciałem twoim rzuca,
szum zgniłej, zimnej wody zagłusza twe łkanie.
Na koniec stwierdzasz że jedynym rozwiązaniem
jest wciągnięcie tej brudnej wody przez nos w płuca.
Porzuć wszelką nadzieję. Nikt ci nie pomoże.
Jesteś sam, bezradny pod pustym, niemym niebem.
Twa dusza, twa psychika rozdziera się na pół.
Ten świat to piekło, z bólu nieskończonym morzem.
Nikogo nie obchodzisz. Nikt nie dba o ciebie.
Samotnie lecisz w ciemność i sam opadasz w dół.