rozmowy w kobaltowych krajobrazach (epilog)
przez szczeliny światła
na drzewa kwiaty drżące liście
kiedyś wdzierały się wszystkie
zapachy lipcowe chłód wody
spływał strużkami z twoich włosów
na rozgrzane kolana
miałam nie pisać więcej
na kartce wszystko jest płaskie
przy otwieraniu drzwi na oścież
gdy mrok wciąż nieprzenikniony
z tych wszystkich metafor
tylko motyl wciąż jest niebieski
a niesforny wiatr muska moją szyję
uśmiecham się na samą myśl