Moja pieśń o dolinie
Gdzie niebo z ziemią styka się,
W jeziorze porośniętym trzciną,
Na które wierzby kładą cień.
Nad wodą stary domek z cegły,
A wokół domu pełno drzew,
I tylko lichy dym z komina
Pozwala stwierdzić - ktoś w nim jest.
W tej głuszy z dala od ludzkich oczu,
Mieszka sobie stary dziad,
Choć żyje skromnie, to spokojnie
Starymi oczy patrzy w świat.
W tym domu cicho jest i ciepło,
I nastrój do rozmowy jest,
Tam wciąż pulsuje czyste życie,
Bez pustych dźwięków, blasków szkieł,
W tym domu można się zamyślić,
I w wyobraźni świat swój zbiec,
W tym domu pachnie świeżym chlebem,
I grzeje go kaflowy piec.
I dziad jest sobie Sobiepanem,
I gdzieś ma inny, niż swój świat,
I wreszcie znalazł w duszy spokój,
Tym dziadem jestem wreszcie ja!
I rytm natury mi wyznaczy
mej reszty życia każdy dzień,
Wieczorem klęknę do pacierza,
By znów mój Boże sławić Cię.
Dziękując za ten dzień przeżyty,
Za plony z sadu, chleba smak,
Za świat tak pięknie urządzony,
Potrzebny nam do życia tak.
A kiedy wstanę rano z z brzaskiem
I kawy smak przepędzi sen,
Kolejny Boży dzień nastanie,
Prawdziwe życie zacznie się.
I kiedy ciszę przerwie głośny,
Mych dzieci oraz wnuków gwar,
Tom chociaż dziad jest stary,
Ukaże im swego życia czar.
Niech pamiętają moje dziatki,
Że świat ten najprawdziwszy jest
W nim tylko znajdą swoje szczęście,
W nim warto spędzić życia kres.
Z naturą, z ludźmi, blisko Boga,
I blisko dzieł Jego stworzenia.
Bo piękne drzewo wzrastać może,
Jedynie na zdrowych korzeniach.