Cienka, hematytowa membrana
nie przyjmuje ofiar.
Czy wszyscy tracimy wszystko, żyjąc?
Rwącą rzekę rozsadzają podziemne źródła,
szarpana prądami, niesie w sobie obsydianowe smugi,
wypłukuje ślady dawnych kroków,
kruszy brzegi, wyrywa korzenie.
Stań u drzwi, gdy przyjdą podpalić twoją pamięć.
Świat płonie, gdy wszystko wokół milczy,
ściany za blisko, powietrze za ciężkie,
serce dudni jak bębny splecione z reakcji łańcuchowych.
Dłoń wznosząc ku próżni,
patrzyłam, jak drży i blednie.
Rozrywa mnie od środka,
fale biją o brzegi myśli,
niebo rozcina krzyk obsydianowych smug –
chce więcej.
Myślę.
Patrzę na dzień już umarły.
Palce zaciskają się na pustce,
krew dudni jak bębny splecione z reakcji łańcuchowych,
piekąca fala pod skórą,
zgrzyt zębów.