Lań
Łu noju kedajś naziancy modrygo buło.
Lań jek przekścioł to sia na kóncu robzili czorne kulki.
Ópa tedy ziedzioł co łón je dorzeniały.
Nie za wysoko rośnie, prazie jek janczniań.
Z ziamni zawdy brok z korzaniami wyjmać,
bo lań kosó sia nie kosi.
Potam równiuchno i w snopki ziójzać.
Na bziołe płachty porozkłodać i na niych druge płachty.
Tłuc cepami, coby go wydraszować.
Trzciny targają tatarakowymi taflami.
Te turnie pinakli tykle,
takie to tutejsze, Tobą Tato tchnące.
Tawuły trzepoczą tchórzliwymi topolami,
tamaryszek tuż obok z trzmielinami.
Tato trudy, tkliwość i twierdza to Ty.
Tkacze tworzą tytaniczne teamy,
Troposferą trochę się trapią,
tam gdzie chmur turbulencji tysięczne.
Teraz ja się troszczę, tak musi być.
Tęsknoty Twojej nie umiem tulić.
To tlen co sercu wciąż miłość tłoczy,
tryptykiem też tkwi.
Ópa- Dziadek
lań- len
jek- jak
brok- trzeba
zakście- zakwitnie
janczniań- jęczmień
ziójzać- wiązać
wydraszować- wymłócić