zatracenie
przez miasto śpiące w głąb piekieł ognistych
nieświadomi rutyny zachowań
co jak koło zębate z papierowym łańcuchem
powtarza wciąż ten sam nudny schemat
kółko kręci się, łańcuch cyklicznie szeleści
wciąż i wciąż, aż do momentu
gdy jedno z ogniw rozerwane lekkim pociągnięciem,
rozszarpane, przecięte – w mgnieniu oka…
albo spalone w drobny proch, pył zaledwie
zmieni postać niby trwałą
jedna iskra wystarczy
papier spłonie, maszyna stanie
póki co
śnij się śnie