esej
zacząć od romansu z nocą
kiedy obok śpisz niewinnie
gwiazdy w okno mi łomocą
ale zanim coś wymyślę
to z księżycem zagram w karty
o ten urok który wyśnisz
kiedy noc się nami zbarwi
w jedno ciało na poduszce
posrebrzanej pyłem gwiezdnym
tej historii którą muszę
przeżyć nim się stanę jednym
cieniem w mroku zapomnienia
jakby nigdy nas nie było
więc się z nocą wciąż rozmijam
i próbuję pisać miłość
.
nie mam chwili do stracenia
bo za wiele ich straciłam
a tęsknota się nie zmieni
żyjąc życiem którym żyłam
ja dziś żyję chwilą chwili
niczym motyl w dzień majowy
co z kokonu się wychylił
po przygodę w życiu nowym
i usiadłszy na gałęzi
wiśni co dojrzewa w słońcu
słucham ptasich lotnych pieśni
by odnaleźć myśl na końcu
chwili co się ze mną drażni
i przez wersy wciąż przemyka
pod powieką wyobraźni
gdzie niezmiennie brzmi muzyka
tej co z życiem idzie w parze
dni kochanka najwierniejsza
najpiękniejsza z wszystkich marzeń
jest liryką w moich wierszach
.
raz złapałam ptaka w locie
i spytałam go cichutko:
czy pożyczy paru lotek
i że oddam mu je jutro
ale miałam nieco pecha
bo to nie był wróbel mały
który mógłby mi odćwierkać
tylko orzeł okazały
spojrzał na mnie znad pazura
który utkwił w mojej ręce
parę lotek? cóż za bzdura
tu by trzeba dużo więcej
tej lotności moja droga
niepoprawna marzycielko
tobie z pióra kapią słowa
i to musi starczyć ździebko
tej potrzebie bycia ptakiem
który wolność w skrzydłach niesie
niczym symbol jasnej gwiazdy
zanim go pochłonie jesień
. fantasmagorie .