W drodze na Koziatyń - część siódma
Szmer, szepcą sennie krzewy wraz z drzewami,
Czasem głowa może mignie i za chwilę zniknie.
Niby spokój wkoło nas, niby śpi las dziwnie
Jakby skrywał w sobie, fale światów inne
Wiatrom kłaniam się nisko, a to bywa płynne.
Ułani w szyku konnym, inni znowu pieszym,
Cicho szepczą półgłosem, nikt tu się nie spieszy.
Czekają na ten rozkaz ze sztabu Romera,
Bo nie wiadomo kiedy, dywizja naciera?
Podciągnięto popręgi, konie są gotowe
W zaroślach stoją skrycie, a ruszą, kto to wie?
Sulimirski poczekał, czasem to i trzeba,
Wstrzymać szpicy natarcie, pułki oficera.
Nadjechał sam generał i energicznie woła.
<Wsiadać na koń, już pora, walki z wieczora !>
W ciemnościach po omacku, w lasach gęstych,
Brygada jazdy rusza -atak rozpoczęty.
Nagle huk, wybuch z dala, sygnał szturmu daje,
To tory wysadzono, w mieście wroga, zgraje.
Spod wagonów strzelają, karabiny wszędzie,
Na dachach też gniazda, atakują chętnie.
Noc krwawa inna to noc, stacja gra organy,
Rozbrzmiewa syren ich glos, zegar zaś strzaskany.
Kartaczownice walą, bolszewik zawzięty,
Broni dworca siłą w noc, ostrzałem przeklętym.
Dwa dworce jak dwa stawy na skrajnym obliczu,
Pienią się wodą rwącą jak w burzę szczytu
I dworzec osobowy, drugi towarowy
W kleszczach są okrążone od samej ich głowy
Niczym staw, gdy spieniony, woda w ląd się wdziera
Widać wszędzie tu walki , noc już się zaczęła
Daremnie było śnić, że wróg zaraz skona,
Pęknie słaby to punkt, skruszeje obrona.
Podciągają piechotę, zza węgla schowani
I kryją się na dworcu i legną za murami.
Wiersz Miesiąca
Zaloguj się, aby móc zagłosować na Wiersz Miesiąca.