O mnie koło mnie
Kim że ja jestem? Takie pytanie
dość często rodzi się w myśli pędzie,
kiedy łapczywie wciągam śniadanie,
lub przed okienkiem czekam w urzędzie.
Bolącym wrzodem na dole pleców,
który ma zawsze odmienne zdanie?
Głuchym wołaniem, krzykiem na wiecu,
samotną wyspą na oceanie?
Kimś kto ojczyznę ceni i wiarę,
obserwatorem specjalnej troski,
który na wszystko ma własną miarę,
oraz potrafi wyciągać wnioski?
Czasem ktoś męża we mnie spostrzega
i w ciemno miłym zaprasza gestem.
A jam jest smutas, oraz lebiega
i dodatkowo żonaty jestem.
Jedni mnie lubią, a nawet cenią,
inni z obawą patrzą w mą stronę
i na mój widok z lekka się pienią
chcąc w kark mój wbić swe szpony spragnione.
Mówią, że jestem do bólu szczery,
a hipokryta pachnie mi trądem,
i choć mnie kręcą szczeble kariery,
wybieram zgodę ze swym osądem.
Układać rymy to moja bajka.
Piszę zawzięcie pewnie od szkoły.
Rodzi się z tego świerzb i kurzajka,
jak stwierdza żona, same pierdoły.
Lecz to przeszkodą nie jest mi w niczym.
Wciąż bez biletu, oraz bagażu
jadę, dla kilku kropel słodyczy,
które zostawi ktoś w komentarzu.
Miewam jak wielu chwilę zwątpienia,
gdy błąd mi wytknie znany esteta,
lecz łza się szybko w uśmiech przemienia,
gdyż ma to w genach gminny poeta.
Kres mój ogłoszą pianiem koguty,
swe kolorowe pusząc ogony.
Niechaj następcy włożą me buty.
Gminnych poetów są wszak miliony.