*Pod niebem (nie)codziennosci
szarego poranka,
a za nią troski rozchwianym cieniem,
krok w krok...
Tylko czekanie z niej zostało.
Biel za oknami, cicha kolęda... Brzozy
skąpane w śniegu po czubki gałęzi.
Pod stopami kałuże rozpryskują się
na miliony drobnych szkiełek.
Przez moment, na ułamek ciszy
zniknęły drobne sprawy.
Jest tak pięknie... magicznie.
W ręku latarka ( światło betlejemskie)
płomień płochliwy i drżący, zaszklił się łzą
którą szybko otarła.
Samotna, ale nie sama... Ten wieczór
płomieniem rozbłysnął.
Dziś Narodzone Słowo stanie się ciałem
i z nią zostanie.
Wyszeptała cicho AMEN...
amen - niech się stanie.